U Gruzina
Placki
(,,U Gruzina’’)
Mogli
by zainwestować w
dodatkową patelnię i produkować
2 placki jednoczesnie. (pisownia oryginalna)
Opinia z Internetu.
Na
szczęście ja na swoje jedzenie nie czekałam długo. Ale po kolei.
1.
,,U Gruzina’’ to na tyle niewielkie miejsce, że
nierzadko widząc (o tutaj:)
ludzi siedzących przy wejściu, można się
spodziewać problemu ze znalezieniem miejsca w środku. Jeśli ktoś ocenia na tej
podstawie jakość jedzenia, to w tym przypadku pomyli się tylko trochę (powiedzmy,
że w jednym przypadku na trzy, co się wyjaśni później). Jestem więc u Gruzina,
czyli w Gruzji, czyli na mapie gdzieś tu:
Gruzja, jak wiadomo, słynie z czerwonych
swetrów. I placków (z jednej patelni). No, dobra, to w nawiasie nie jest
potwierdzone na zdjęciu, więc się nie liczy. I jeszcze ze spraw wokół jedzenia:
wystrój nie sprzyja długiemu przesiadywaniu, stoliki i krzesła nie należą do
najwygodniejszych, choć ciemne drewno zawsze mi się podobało (tak, jest nudne).
Trochę sztywno (coś jak te posty na fejsbukowej stronie ,,U Gruzina’’
zaczynające się od ,,Szanowni Państwo’’). Ale, umówmy się, to nie są
najważniejsze elementy do oceny, o których należałoby tu napisać. Pora więc
przejść do tej patelni.
2.
,,U Gruzina’’ to bardziej bar niż restauracja.
I to bar na szybkie przekąski. Niewygodne są więc już sztućce – plastikowe,
talerzyki – papierowe. Nawet ceny okazały się niewygodne (o czym zaraz będzie).
To jest menu:
Jemy placki nr 2, 5 i 6.
Choć
te ceny nie wydają się wygórowane, to w porównaniu do ilości jedzenia – nie ma
go wiele. Raczej dla kogoś, kto jest średnio-głodny niż głodny.
Placek nr 2:
Chaczapuri megrelskie jest zdecydowanie
najlepsze z całego zestawu. Ciasto świetnie wypieczone (czyli na tyle, żeby
dało się je zjeść plastikowymi sztućcami), z ciągnącym się serem, bardzo
wyraziste, tu oczywiście smakowo wybija się ten wędzony ser. Podoba mi się to,
że, jak we wszystkich plackach z zestawu, ciasto nie jest grube, dzięki czemu
farsz staje się najważniejszym składnikiem dania. Na początku napisałam, że nie
czekałam długo – dania były gotowe w ok. 10 min. To szybko, ale w końcu
jesteśmy na szybkiej przekąsce, więc jeśli czyta to ktoś z pracowników baru –
nie ma powodów popadać w samozachwyt.
Placek nr 5:
Kubdari. Muszę tu zrobić pewien wyjątek i
napisać coś o czymś, czego nie jadłam. Kubdari to placek faszerowany mięsem, a
nie bez przyczyny mój pierwszy wpis na blogu dotyczył restauracji wegańskiej. Oto opinia kogoś,
kto nie jest mną, ale z kim mogłabym się zgodzić, gdybym to jadła: jeszcze przy
poprzednim daniu napisałam, że farsz pozwala traktować się jako główny element
dania, ale tutaj aż do przesady: mięsa jest za dużo, a w smaku nie
charakteryzuje się niczym szczególnym. Zioła z opisu sugerowałyby coś
przeciwnego, ale nie. Co najwyżej na pierwszy plan przebija się to, że całość
jest za tłusta. A to nie miejsce dla takiej cechy.
Placek nr 6:
Lobiani wśród tych trzech potraw sytuuje się na
środku, ale nie dlatego, że wypada tak smakowo. Coś przecież w tym miejscu być
musi. Właściwie to z chaczapuri megralskim przegrywa tylko tym serem, którego
nie ma (choć przecież jakby było, to nie pasowałoby do tego dania). Poza tym: właściwie
przygotowane ciasto (patrz potrawa nr 1), smak na tyle ziołowy, żeby fasolowe
puree wciąż istniało, ale farsz nie składał się z samej fasoli. Tak naprawdę
jeśli z jakiegoś powodu nie chcecie sera (lobiani wydaje się nieco bardziej
lekkie niż reszta, choć pamiętajcie, że trudno jakikolwiek placek nazwać
,,lekkim’’), bierzcie to.
3.
Podsumowania nie będzie. Sami musicie odwiedzić to miejsce i ocenić.
4.
Miejsce na komentarze jest poniżej :)
Michalina
U Gruzina naje się cała rodzina.
OdpowiedzUsuńA lobiani stawiam na równi z Bruno Banani. :)